Pietro Aretino (1492–1556) – ojciec dziennikarstwa brukowego i literackiej pornografii
Gościł w Rzymie kilka razy, zawsze w poszukiwaniu zleceń, protektorów i okazji do zarobienia pieniędzy. Trudno się dziwić. Urodził się w Arezzo (stąd przydomek Aretino), w biednej rodzinie, i jedynie dzięki swej inteligencji i talentom, najpierw malarskiemu, a potem literackiemu, stopniowo wspinał się po drabinie kariery. Pierwszy raz przyjechał do miasta nad Tybrem jako dwudziestopięciolatek w 1517 roku i od razu trafił w ognisko prawdziwego fermentu artystycznego, w którym aktywną rolę odgrywał Rafael i skupieni wokół niego twórcy (Giulio Romano, Sodoma, Peruzzi). Uwielbiający sztukę, a także uciechy życia doczesnego bankier Agostino Chigi pomagał znaleźć posadę inteligentnemu, a w dodatku obdarzonemu poczuciem humoru Pietro, którego wyróżniała też wrodzona żyłka satyryczna. Nie mógł lepiej trafić, gdyż wnet znalazł się na dworze kardynała Giulia Mediciego – przyszłego papieża Klemensa VII. Wspólne nocne biesiady u Chigiego, albo u którejś z rzymskich kurtyzan, intelektualne spotkania z najznakomitszymi literatami (kardynałowie Bembo i Bibbiena, Ariosto), niekończące się uczty i polowania na dworze papieża Leona X musiały mocno zapaść w pamięć Aretina. Poznał zarówno świat dygnitarzy kościelnych, jak i środowisko rzymskich kurtyzan, ale również półświatek tanich prostytutek i ich klientów.
Szybko dostrzegł też broń i atut, jakimi dysponował; były to szyderstwo i satyra – oręż budzący strach i respekt wszystkich, którzy coś znaczyli.
Po śmierci Leona X tron papieski na ponad półtora roku zajął ascetyczny Hadrian VI. Aretino pisał na niego prześmiewcze pamflety (pasquinate), które umieszczano na posągu Pasquina, który przez lata służył jako trybuna satyry wymierzonej w możnych tego świata. Wnet jednak, wraz ze swym dobrodziejem kardynałem Medicim, Aretino opuścił miasto rządzone przez surowego papieża, aby powrócić do niego w 1523 roku w momencie objęcia tronu przez Klemens VII. Był już wtedy znany i znakomicie poruszał się na papieskim dworze. Chętnie brał udział w pałacowych intrygach, aż któregoś razu jego niewyparzony język trafił na prawdziwy sztylet. Sięgnął po niego Achille della Volta – dworzanin wpływowego sekretarza papieskiego Gianmatteo Ghibertiego. Ponoć powodem kłutych ran na ciele literata była napisana przez niego satyra, ukazująca wspomnianego sekretarza jako pałającego uczuciem do własnej kucharki. Ale to był dopiero początek kłopotów Aretina. W Mantui, do której wyjechał, napisał serię sonetów (22 sonety lubieżne, 1525), będących rodzajem literackiego komentarza do obscenicznych miedziorytów stworzonych według rysunków najsławniejszego ucznia Rafaela, Giulia Romano. Ryciny te do tego stopnia oburzyły dwór papieski, że miedziorytnika wrzucono do lochu, natomiast Aretino nie mógł już dłużej liczyć na poparcie biskupa Rzymu. Obrażony i zagniewany, opuścił miasto nad Tybrem, ale „nie odpuścił” mu już nigdy. Od tego czasu bezustannie szkalował dwór papieski i wyśmiewał Klemensa VII. Należy jednak dodać, że Aretino był religijny, pisał dzieła o tej tematyce i co tydzień przystępował do spowiedzi.
Po wyjeździe z Rzymu szybko zyskał względy doży weneckiego i w mieście nad laguną spędził resztę swego szczęśliwego, dostatniego życia, które upływało mu na biesiadach i rozmowach o sztuce i literaturze w towarzystwie Tycjana i Jacopa Sansovina oraz adorujących go weneckich kurtyzan. Rozsławiły go popularne w tamtym czasie listy, które z zapałem pisał do wszystkich, którzy wówczas mieli coś do powiedzenia. Miały one charakter nie tyle intymnej korespondencji, co publicznej wypowiedzi; były drukowane i rozpowszechniane. Te pisane przez niego słynęły z ciętego języka i bezpardonowego szyderstwa. Niestety, trzeba przyznać, że Aretino sięgał po każdą metodę, która pozwalała mu zdobyć rozgłos, nawet jeśli ceną było zniszczenie adwersarza. Przykładem może być jego list do Michała Anioła, który uzmysławia nam, jak niebezpiecznym przeciwnikiem pisarz ten się stawał, gdy ktoś nie zgadzał się na narzucone przez niego reguły gry. Należy dodać, że Aretino był wytrawnym i cenionym krytykiem sztuki, a także kolekcjonerem. Na wieść o tym, że Michał Anioł przystąpił do tworzenia Sądu Ostatecznego w Kaplicy Sykstyńskiej, natychmiast zadeklarował swoją pomoc. Pragnął zostać ideowym twórcą tego ważnego dzieła. Gdy jednak malarz w uprzejmy, ale zdecydowany sposób odrzucił jego starania, zemsta Aretina była straszna. Wychwalany przez niego do tej pory artysta, do którego wcześniej pisał, że „powinienem przeto okazać Wam szacunek, bo na świecie jest wielu królów, ale tylko jeden Michał Anioł”, stał się jego zapiekłym wrogiem. Chłostał słowem jego dzieło, zarzucając mu niemoralność i niechrześcijańską wymowę. On, autor dzieł operujących na granicy pornografii, piętnował Michała Anioła za nieobyczajność, sugerując, że artysta utrzymuje kontakty seksualne z mężczyznami (Tommaso Cavalieri), choć sam Aretino się takowymi przechwalał. Zarzucał genialnemu twórcy sprzeniewierzenie pieniędzy, a na końcu wyszydzał samo dzieło. Michał Anioł we właściwy sobie sposób odpowiedział na ataki Aretina. W centralnym miejscu ołtarza widnieje postać św. Bartłomieja, który ma oblicze Aretina, zaś w trzymanej przez świętego skórze (atrybucie Bartłomieja) dojrzymy wizerunek autora fresku. Czyż może być wymowniejszy dowód opiniotwórczego oddziaływania literata – tego, który może „obedrzeć cię ze skóry”.
Największym „hitem” literackim Aretina była trylogia Ragionamenti (1534, 1536). Nie jest to zapewne lektura zachwycająca pięknem języka, fabułą czy stylem. Książka zawiera dialogi dwóch kurtyzan (Żywoty kurtyzan. O łajdactwach męskich), będące znakomitym źródłem do poznania ówczesnego świata rzymskich kobiet lekkich obyczajów. Nie bez powodu Aretino „powraca” do Rzymu i umieszcza swe bohaterki w tym właśnie miejscu, a nie w środowisku chociażby weneckim – bardziej mu przecież bliskim. Rzym jawi się w jego opowieści jako gniazdo szczególnego zepsucia. Ukazywane w dialogach fortele, pazerność, podłości i podstępy kurtyzan i ulicznic opisywane są językiem dosadnym, często sprośnym. Tyle samo jadu spływa też na klientów owych kobiet – poszukiwaczy chwilowych rozkoszy, zdeprawowanych, brutalnych, skąpych i w dodatku zakażonych francą (tzw. choroba francuska, czyli weneryczna) mężczyzn z różnych warstw społecznych, w tym także ze środowiska kleru.
Aretino obnażał pragnienia i skrywane namiętności swych czytelników, a równocześnie ogołacał rodzaj ludzki z wszelkich przejawów szlachetności. Gdy pisał list (poemat satyryczny) do wysokiego rangą dygnitarza kościelnego, w którym relacjonował swą dziwną seksualną aberrację, opowiadając, jak zakochał się w kucharce, przerzucając się w ten sposób z miłości do chłopców na miłość do dziewcząt, nie tyle plotkował na swój własny temat, ile sankcjonował ówczesne zwyczaje i słabości ludzkiej natury. W komedii Il Marescalco (1534) opisywał natomiast szczęście swego bohatera, który odkrył, że dziewczyna, którą zmuszony był poślubić, w rzeczywistości jest przebranym za kobietę młodzieńcem.
Jak to możliwe, zapytamy, że uprawiając tego rodzaju twórczość, Aretino mógł się wyżywić – jak to nazywał – „z potu swego kałamarza”? No cóż, jak się wydaje, dostarczanie skandalicznych opowiastek zawsze popłacało, zwłaszcza zaś wtedy, gdy epatowały nieobyczajnością. To tylko przydawało ich twórcy sławy. Edward Boye, autor polskiego przekładu i wstępu do Żywotów kurtyzan, diagnozował to w następujący sposób: „nie służąc możnowładcom, służył wiecznie i zawsze pieniądzom”, a celował wysoko. Pochlebiał papieżowi Klemensowi VII, swemu pierwszemu dobroczyńcy, dopóki ten nie popadł w tarapaty (sacco di Roma). Później go oczerniał. Satyryczne umiejętności Aretina starali się wykorzystać dla swoich interesów politycznych zarówno cesarz Karol V, jak i król Francji Franciszek I, a za pomoc tę odwdzięczali się bogatymi podarunkami, stanowiskami, tytułami i protekcją. Czasami płacili za kalumnie wypisywane na temat swych przeciwników, czasem za dyskrecję. Papież Juliusz III pasował Aretina na rycerza Świętego Piotra, ale jego ambicje były większe. Nie bez przyczyny pisał sławiące papieża wiersze, co dla następcy św. Piotra, powszechnie krytykowanego za swe życie prywatne, było szczególną przysługą. Niestety, literat musiał z rozczarowaniem przyjąć wiadomość, że kapelusz kardynalski, którego się spodziewał jako wyrazu wdzięczności, został mu odmówiony. Czy mógł wtedy przewidzieć, że kolejny papież, Paweł IV, umieści jego dzieła na liście ksiąg zakazanych?
Aretino zmarł w Wenecji, najprawdopodobniej na zawał serca, ale legenda opowiada o zgoła innym końcu – bardziej odpowiadającym charakterowi naszego bohatera. Otóż zobaczywszy w czasie mocno zakrapianej winem wieczerzy małpę przechadzającą się niezdarnie w butach, miał wybuchnąć tak wielkim śmiechem, że spadł z krzesła i złamał sobie kark, co miało być bezpośrednią przyczyną jego zgonu.
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz pomóc nam w dalszej pracy, wspierając portal roma-nonpertutti w konkretny sposób — udostępniając newslettery i przekazując niewielkie kwoty. One pomogą nam w dalszej pracy.
Możesz dokonać wpłat jednorazowo na konto:
Barbara Kokoska
62 1160 2202 0000 0002 3744 2108
albo wspierać nas regularnie za pomocą Patonite.pl (lewy dolny róg)
Bardzo to cenimy i Dziękujemy.